wtorek, 12 listopada 2013

Na dobry wieczór - Elina Duni


Etniczna nuta z klasą czyli Elina Duni Quartet.


Piękna kobieta o albańsko-szwajcarskich korzeniach w jazzowo-etnicznym projekcie muzycznym. Najlepsze z najlepszych...

Więcej tu: www.elinaduni.com

piątek, 11 października 2013

Genographic Project - moja i Twoja historia



Na początku chciałam przeprosić za dłuuuugi czas milczenia. Następnie chciałam uprzedzić, że niestety przerwy w pisaniu będą i musimy to wszyscy zaakceptować;-) Na koniec chciałam się podzielić ostatnimi przeżyciami z dziedziny Antro i Etno :-)

Dobrych kilka lat temu przypadkiem trafiłam na pewien program na antenie National Geographic. Szczęśliwe przegapiłam wtedy tylko kilkanaście pierwszych minut, ale już od pierwszych słów i obrazów, jakie prezentował ten program wiedziałam, że to temat idealny dla mnie. Każdą kolejną scenę oglądałam z wypiekami na twarzy. O czym był ten program? O tym skąd się wzięliśmy. Jak migrowaliśmy, jak powstały narody i rasy. O tym kim jesteśmy. To był program o człowieku. O Tobie i o mnie.

Po obejrzeniu całego reportażu byłam pod tak ogromnym wrażeniem wszystkich faktów, newsów i informacji, że nie zanotowałam najważniejszego - jaki był tytuł. Ale temat wrył mi się mocno w pamięć. Tak mocno, że jak ostatnio wpadł mi w ręce artykuł opisujący kontynuację badań przedstawionych w owym programie, znów dostałam tych samych wypieków na twarzy co kiedyś.

Dobra, koniec tych enigmatycznych opowieści. Czas na fakty.

Mowa tu o genialnym projekcie Genographic Project, który powstał z inicjatywy National Geographic Society i firmy IBM. To największe antropologiczne badanie genetyczne, mające za celu ustalenie tras prehistorycznych migracji ludzi i ustaleniu historii ludzkości.



Z badań tych wynika, że wszyscy ludzie żyjący dziś na Ziemi są potomkami jednego mężczyzny - nazwijmy go Adamem - który ok. 99-148 tys. albo ok. 190 tys. lat temu przemierzał sawannę wschodniej Afryki - ziemie należące dziś do Etiopii, Kenii lub Tanzanii. Oczywiście nie oznacza to, że Adam był wtedy jedynym mężczyzną. Jednak to on i jego linia okazała się najsilniejsza i najlepiej przystosowana do zmieniających się warunków i to właśnie potomkowie tego praojca przetrwali do dnia dzisiejszego. W podobnym czasie (to najnowsze odkrycia naukowców) żyła pramatka -  Ewa. Istnieje więc prawdopodobieństwo, że nasi prarodzice mogli się nawet spotkać!

Skąd to wszystko wiadomo? Kiedy plemnik zapładnia komórkę jajową, materiał genetyczny rodziców miesza się, co pomaga w zapewnieniu zróżnicowania genetycznego populacji (te różnice są jednak niewielkie - 99,9 proc. DNA każdego z nas jest takie samo). Na szczęście w rekombinacji DNA nie biorą udziału chromosom Y (przekazywane wyłącznie z ojca na syna) i mitochondrialne DNA (dziedziczone tylko po matce). Dzięki nim jak po nitce do kłębka jesteśmy w stanie dotrzeć do naszych pramatek i praojców.

Ale żeby to zrobić, potrzebujemy jeszcze markerów. To niewielkie mutacje pojawiające się stopniowo w chromosomie Y albo w mtDNA i przekazywane z pokolenia na pokolenie. Każda z mutacji lokowana jest przez naukowców z projektu Genographic w innym czasie i przestrzeni. Dlatego markery są jak ślady stóp na piasku. Cofając się po nich, jesteśmy w stanie dotrzeć do naszych przodków. Tak właśnie powstała mapa migracji Homo sapiens, którą można obejrzeć poniżej (na niebiesko linia migracji potomków Praojca, na żółto linia migracji potomków Pramatki)




Do przysłowiowych "smaczków" tych badań należy m.in. fakt, że ok. 10 proc. ludzi zamieszkujących Azję Środkową i Wschodnią pochodzi bezpośrednio od Czyngisa-chana. Niezły wynik nawet jak na sławnego władcę.

Więcej ciekawostek odkryjcie sami oglądając program, który tak bardzo mną poruszył, The Journey of Man lub poczytajcie o wynikach badań Geographic w książce genialnego Spencera Wellsa: The Journey of Man: A Genetic Odyssey.

Można też zbadać własne korzenie ale trzeba na to wydać nieco swoich oszczędności. Szczegóły tutaj.

Tematem pasującym do tego tematu jest dla mnie inny ciekawy projekt - "Świat na podstawie średnich", który "uśrednia" wygląd ludzi. Poniżej przykłady "uśrednionego" wyglądu płci pięknej danego narodu. Hmm... ciekawa sprawa, prawda?











poniedziałek, 5 listopada 2012

Dolce & Gabbana - kolekcja na lato 2013












Zima nadchodzi wielkimi krokami a moje myśli wybiegają już ku wiośnie i lecie... Szczególnie, że zapowiada się folkowe lato :-) Nowa kolekcja domu mody Dolce & Gabbana to pochwała ludowości!  

Źródło: http://www.dolcegabbana.com/dg/fashion-show/woman/runway

piątek, 19 października 2012

Folkowy MUST HAVE

Wczoraj w Łodzi rozpoczął się jeden z największych festiwali poświęconych dizajnowi i projektowaniu w Polsce /i chyba w Europie nawet też ;-)/ czyli Łódź Design Festiwal 2012. W tym roku edycja jest bardzo zróżnicowana i rozbudowana - oj, jest na co popatrzeć i czego posłuchać! Festiwal dopiero się zaczął ale już dumnie donoszę, że folkowy dizajn też ma tam swoje miejsce.



W ramach projektu must have, na który składa się plebiscyt i wystawa, prezentowane są przedmioty odzwierciedlające aktualne trendy w projektowaniu. W tym roku spośród 300 projektów Rada Ekspertów, składająca się z przedstawicieli mediów i ważnych ośrodków wzornictwa, dokonała subiektywnego wskazania najciekawszych i zasługujących na uwagę przedmiotów - w sumie 66. Wśród nich znalazły się folkowe klocki dla dzieci Kaszubebe. Super folkowy MUST HAVE!








piątek, 22 czerwca 2012

NOC KUPAŁY

Dawno nie ujawniłam żadnych mądrości na blogu, ale po wczorajszej, nieprzespanej w sumie nocy nie mogłam pominąć tego faktu, że minęła właśnie najkrótsza noc w roku.

Przesilenie letnie, które ma miejsce z 21 na 22 czerwca, to magiczna data w kalendarzu. W wielu kulturach pierwotnych było to zjawisko, któremu oddawano cześć. Nie bez przyczyny megalityczne budowle, jak znany kamienny krąg w Stonehege czy Avenbury, zbudowane zostały w oparciu o ruchy słońca w tym właśnie momencie roku. W dzisiejszych czasach dość prężnie rozbudzają się na nowo ruchy pogańskie, które podczas przesilenia letniego zbierają się w niegdysiejszych miejscach kultu Celtów, gdzie modlą się, obrzędują, śpiewają i świętują.

Ale nie trzeba szukać takich przykładów aż na Wyspach Brytyjskich, by poznać magię najkrótszej nocy w roku. Także w środkowej części Europy czczono najdłuższy dzień w roku jako święto ognia, wody, słońca i księżyca, urodzaju, płodności, radości i miłości. Słowianie nazywali je Nocą Kupały, zwana też nocą kupalną, kupalnocką, kupałą, później sobótką lub sobótkami. Hucznie obchodzili je także germanie oraz ludy bałtyckie i ugrofińskie - do dziś w Finlandii, na Łotwie i Litwie jest to jedno z najważniejszych świąt w kalendarzu.

Żródło: National Geografic

Etnolodzy pochodzenie nazwy Nocy Kupały najczęściej wywodzą z indoeuropejskiego słowa "kup", co znaczyło "żarzyć, jarzyć się", a więc miało bezpośrednie skojarzenia z ogniem i jego bóstwami, lub "kump" oznaczało zbiorowość, grupę, szczep lub plemię, wspólnotę, gromadę, a nazwa święta najprawdopodobniej określałaby wspólnotę w poddaniu się obrzędom.

Po przyjęciu chrześcijaństwa na ziemiach słowiańskich Noc Kupały została zastąpiona przez Noc Świętojańską, którą obchodzi się z 23 na 24 czerwca, czyli w wigilię św. Jana. Przypuszczalnie w efekcie chrystianizacji, nastąpiła wtórna personifikacja terminu Kupała, a tym samym powstały odwołania do rzekomego słowiańskiego bóstwa miłości. Elementy kupalnych obrzędów znaleźć można w Świętach Wielkanocnych, Zielonych Świątkach i Nocy Świętojańskiej.

Noc Kupały to wielkie misterium ognia i wody. Rozpoczynał ją rytuał skrzesania ognia i rozpalanie kolejnych, wcześniej przygotowanych stosów. Ognie płonęły na leśnych polanach, wzgórzach i na rozstajach dróg, a te, palone nad brzegami wód, nadawały im według wierzeń właściwości lecznicze i magiczne. Do ogni wrzucano zioła, posiadające tej nocy najsilniejszą moc leczniczą i czarodziejską. Rozsnuwający się po polach dym chronić je miał przed gradem i wszelkimi klęskami.

Żródło: interia.pl


Wokół płonących stosów skupiali się głównie ludzie młodzi, kawalerowie chcący popisać się zręcznością w skokach przez ogień i dziewczyny w wieńcach z ziół na głowach i białych sukniach przepasanych bylicą (dla zachowania zdrowia, ochrony przed złem oraz dla licznego potomstwa i łatwych porodów). Tworząc taneczny krąg wrzucały w ogień pęczki ziół i wzywając Kupałę i Ładę (boginię płodności i wegetacji) pieśniami prosiły o miłość i udane małżeństwo. W Czechach i w Polsce w ogniu pozostawały także choroby i złe moce, które unicestwiały się z dymem. W Rosji przez ogniska skakały pary trzymające figurkę lub symbole Kupały, pilnie bacząc, by jej nie upuścić, co kładłoby kres miłości. Skok udany wróżył rychły ślub i szczęśliwe pożycie. Z wysokości płomieni i skoków odczytywano także jak wielka spłynie pomyślność.

Zabawa odbywała się nie tylko wokół ognia. Woda była równie ważnym elementem obrzędów kupalnych. Oba żywioły miały moc oczyszczającą, skakano więc przez ogień i zanurzano się w wodach, by oczyścić ciało i duszę. Kąpiel w Noc kupały miała także zapewnić urodę, młodość, powodzenie i zdrowie i jeśli nie było w okolicy rzek, strumieni czy jezior, starano się wykorzystać choćby rosę czy deszcz, a jeszcze lepiej burzę o ile się trafiły.Kąpiele były tak ważnym elementem Kupalnej Nocy, że niektórzy etnografowie dowodzili, iż święto przyjęło nazwę od obrzędu kąpieli.

Źródło: Newsweek


Z wodą wiązał się także inny ważny ceremoniał - puszczanie wianków. Wiązanki ziół i kwiatów zanurzano w wodzie, wito i wrzucano wianki, by ich moc przeniknęła do wód. Do plecenia wieńców przygotowywały się szczególnie dziewczęta marzące o miłości. Wieniec z kwiatów i ziół był bowiem symbolem panieństwa. Puszczane parami na płynącą wodę wianki (własny i wybranka), oświetlone płomykami i niesione nurtem wróżyły przyszłość. Zbliżone lub połączone zapewniały trwałość uczuć, rozdzielone wieszczyły rozstanie. Dziewczęcy wianek wyłowiony przez kawalera oznaczał szybkie zamążpójście. W okolicy gdzie nie było rzeki lub strumienia, dziewczęta chcąc sobie powróżyć, stojąc tyłem rzucały je za siebie na strzechy budynków lub pobliskie drzewa. Jeśli rzucony wianek zaczepił się i nie zsunął, wróżyło to zamążpójście w ciągu roku.


To była magiczna noc, pełna czaru, nadziei i radości. Pieśnią i tańcem wyrażano swoje emocje, co sprzyjało zbliżeniom i swobodnemu kojarzeniu się par. Jeśli dopełnimy klimat Nocy Kupały skąpym ubiorem, przylegającym do wilgotnych od potu i wody ciał, biesiadowaniem w którym nie brakło miodów i piwa, jasno nakreśla nam się noc pełna uniesień i dzikich instynktów, miłości, inicjacji i nieskrępowanej swobody. Powszechnie wierzono także, że osoby czynnie uczestniczące obrzędach i uroczystościach Kupalnej Nocy, przez cały rok będą żyły w dostatku i szczęściu. Kto więc nie chciał uczcić w praktyce tego święta... Dodatkowo, ochoczo i w parach poszukiwano tej nocy kwiatu paproci. Ciepły, letni wieczór idealnie nadawał się do poszukiwania szczęścia we dwoje...