piątek, 16 marca 2012

Histeria czyli historia z życia wzięta



Życie to nieskończone źródło inspiracji powiadają. Oj tak, codziennie znajduję mnóstwo tematów, które nadają się do opisania na blogu. Jak się okazuję najbardziej na czasie tematem jest życie w płynnej nowoczesności, nowe pojęcie utopii czyli wolność bez pośpiechu, kultura komercyjnego świata, Generacja XYZ, zagubiona generacja itp. Mogłabym wymieniać bez końca. Przegrywając jednak walkę z czasem i narzuconą formą odkładam na później każdą "swoją" sprawę. Ale dziś nadszedł czas opisania pojęcia, do którego przymierzam się od kilku miesięcy. Tym pojęciem jest tytułowa histeria.

Po weekendowym wypadzie do kina, do grona ulubionych filmów zaliczam lekko pieprzną komedię "Histeria - romantyczna historia wibratora" w reżyserii Tanyi Wexler. Na fali promocji filmu na tapecie pojawił się także temat samej histerii. To zmotywowało mnie w końcu, bo opisać to zjawisko.



Histeria uważana jest zespół zaburzeń równowagi nerwowej, której przyczyną są najczęściej obciążenie układu nerwowego lub urazy psychiczne. Osoba cierpiąca na histerię reaguje na wiele sytuacji inaczej niż inni, w sposób niekontrolowany, teatralny i wybuchowy. Histeria nie jest jednak jednostką chorobową, ale pojęcie to funkcjonuje w powszechnym użyciu właśnie w kontekście zaburzeń zachowania.

Histeria to pojęcie nieodzownie związane z kobietą i kobiecością, bowiem hystera po grecku to macica. W starożytności zaburzenia zachowań kobiet utożsamiano z ruchami macicy, porównując je do wierzgających się, opętanych, dzikich zwierząt. Już sama nazwa i jej definicja świadczy o dużym obciążeniu, zarówno medycznym, jak i kulturowym. Określenie łączące się z kobiecymi narządami od razu narzuca skojarzenia tylko z i jedną płcią i jej seksualnością. Z tego właśnie względu współczesne znaczenie histerii może być rozpatrywane jako ponowoczesne pojecie z dziedziny feminizmu i gender. Stała się bowiem symbolem buntu ubezwłasnowolnionych żon i córek lub zastępczą forma twórczości artystycznej.

Histerię w zabawny sposób przedstawia polecany wcześniej film Wexler. "Chorowała" na nią połowa kobiet XIX-wiecznego Londynu, a za skuteczną metodę walki z nią uznano masaż leczniczy łechtaczki. Oznacza to nic innego, jak potwierdzenie prostego faktu, że lekiem na zapobieganie histerii, frustracji, wybuchów, skrajnych stanów emocjonalnych, jest zaspokojenie potrzeb kobiety i przyzwolenie na samorealizację. Potwierdzeniem tego faktu był także słynny przypadek wyleczenia histerii Berty Pappenheim, znany jako "Przypadek Anny O." To, z jednej strony przełomowa dla rozwoju psychoanalizy historia, z drugiej zaś symbol feminizmu. Bohaterka tej historii przez wiele lat cierpiała na ostre stany depresyjno-histeryczne. Załamania nerwowe rozpoczęły się dziwnym zbiegiem okoliczności w tym samym momencie, kiedy wbrew swojej woli, zakończyła edukację i zajęła się prowadzeniem domu i przygotowaniami do zamążpójścia. Jej stany emocjonalne, objawy i ataki stały się doskonałym "materiałem badawczym", z których korzystał sam Freud. Kiedy Berta przekroczyła wiek stosowny do zamążpójścia i zmieniła otoczenie, zaczęła aktywnie angażować się w sprawy społeczne i działać na rzecz równouprawnienia kobiet. W pewnym momencie choroba cudownie ustała, a słynna Anna O. przestała istnieć. Berta Pappenheim do późnych lat aktywnie pomagała dzieciom i kobietom, a także społeczności żydowskiej, w której funkcjonowała.

Historia Anny O. to jeden z najbardziej znanych dowodów na to, że histeria nie powinna być rozpatrywana jako choroba, a obrona przed sytuacją, w której kobieta staje się bezsilna. Tak właśnie histerię zaczęły postrzegać ruchy feministyczne, powstałe w latach 60. i 70 XX wieku. Histeria stała się symbolem sprzeciwu kobiet wobec patriarchalnego świata. Feministki wprowadziły ją do obiegu jako pozytywny język kobiecy. Ów język miałby być esencjonalną próbą naśladowania obecności podmiotu histerycznego.

Histeria ewaluuje dalej. W ponowoczesnej rzeczywistości stanowić może rodzaj performance, za pomocą którego można "stylizować swoją płciowość, zewnętrzną formę, symptomy, które czasami w ogóle ze sobą nie współgrają, nie tworzą żadnej harmonijnej, spójnej tożsamości, ale wprowadzają element niepokoju, dysonansu, zaburzenia, takiej teatralizowanej anarchii" - cytuję związaną z teatrem Dorotę Sajewską, która za przykład stawia działania drag queens, drag kings, transgenderowe, queerowe jako rodzaj pozytywnego przejawu podmiotowości histerycznej.

Przy zgłębieniu tematu i jego podłoża psychologiczno-kulturowego mogę ze spokojem stwierdzić, że stany histeryczne u kobiet (miewam je sama, ostatnimi czasy zbyt często nawet) to pochodna zachowań obronnych. Stosujemy szantaże emocjonalne, przesadzone ekspresje, wybuchy emocji jako broń przeciw sytuacjom, w których czujemy się zdominowane i bezsilne, bez pomysłu na konstruktywną i skuteczną walkę o swoje. Histeria, ot co. Na koniec polecam artykuł "Nie daj się zrobić w histeryczkę"

czwartek, 8 marca 2012

Folkowy Dzień Kobiet














Oto piękno słowiańskiej natury!